wtorek, 30 listopada 2010

Mafia Skarbowa



Fragment programu Panorama, TVP2, o gmatwaninie przepisów podatkowych w Polsce, o urzędniczej mafii skarbowej, o braku zdecydowanych działań Rządu zmierzających do wyeliminowania tej patologii z życia publicznego.

Przypominam naszą historię: w 2003 roku, dyspozycyjni urzędnicy Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie dokonali zmasowanego najazdu na wszystkie spółki związane z prowadzoną restrukturyzacją Krakowskich Zakładów Mięsnych Krakmeat. We wrześniu tego roku, dokładnie 25 września, również w dniu zatrzymań managerów i właścicieli związanych z Krakmeatem, Krakowski UKS wydaje decyzję, na podstawie których Urząd Skarbowy nalicza podatek dla grupy Krakowskich Zakładów Mięsnych (która właśnie uruchomiła KRAKMEAT - najnowocześniejszy zakład przetwórstwa mięsnego w południowej Polsce) w wysokości 4,2 mln zł. Zabrane przez fiskusa pieniądze były przeznaczone na dokapitalizowanie Zakładów, jednak poszły na konto Urzędu Skarbowego, a zapewne w jakiejś części na premie dla urzędników skarbowych.

Mafia Urzędnicza realizuje zaplanowane działania: managerowie i właściciele w areszcie, spółki ogołocone przez fiskusa z pieniędzy, więc powinno pójść łatwo - ludzie się poddadzą a spółki padną i zostaną przejęte, za bezcen, przez pojawiających się znikąd "inwestorów".

Tak się jednak nie stało, ludzie walczyli, doczekali się, po pięciu latach, wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który stwierdził, że UKS podjął bezpodstawne decyzje, i nakazał urzędnikom z UKS-u te bezzasadne, błędne decyzje naprawić.

Urzędnicy, personalnie te same osoby co pięć lat temu, zabrali się do "naprawiania" błędnych decyzji. Zajęło im to półtora roku i wydali kolejne, jeszcze gorsze decyzje. Zażądali od nieistniejących, lub od blisko siedmiu lat niedziałających spółek, kolejne dwa miliony złotych! Sprawa wróciła, przez Izbę Skarbową w Krakowie, do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który już dwukrotnie zajmował się tą sprawą!

Znając praktykę jest prawie pewne, że pomimo kolejnych porażek urzędnicy Izby Skarbowej pójdą "w zaparte" i będą odwoływać się dalej, do Naczelnego Sądu Administracyjnego i tak w kółko, byle tylko nie przyznać się do błędu, nie dać satysfakcji ograbionym podatnikom i spokojnie wyciągać łapy po kolejne pensje, po kolejne premie i wyróżnienia. Wszystko to za nasze, podatników pieniądze...

Zastanawia mnie skąd to się bierze, że w wydawałoby się cywilizowanym świecie, takie rzeczy w ogóle mogą mieć miejsce. Sprawy opisywane w artykułach przywołanych na tej stronie, a także wiele innych równie bulwersujących spraw "sprezentowanych" obywatelom przez niekompetentnych lub nieuczciwych urzędników jest powszechnie znana; znają ją Radni, Posłowie, Senatorowie, Ministrowie, Premier i Prezydent, urzędnicy wszystkich szczebli, rządowych i samorządowych, Rzecznik Praw Obywatelskich i jakoś nikt dotąd nie był w stanie podjąć skutecznych działań by przeciwstawić się Mafii Urzędniczej i rozpocząć proces oczyszczania i uzdrawiania Kraju z tej niszczącej go patologii.

Zapraszam do dyskusji.

sobota, 15 maja 2010

Prokurator się szkoli. Za własne.

Rozmowa redaktorów Leszka Kostrzewskiego i Piotra Miączyńskiego z prokuratorem Krzysztofem Parchimowiczem, w ramach akcji Gazety Wyborczej "Przedsiębiorca nie przestępca".

"Kluska, Jeziorny, Rey? Wypadki przy pracy. Prokuratorzy, którzy ich oskarżali, są dobrzy i słusznie awansowali - opowiada Krzysztof Parchimowicz z Prokuratury Generalnej

Wywiad z byłym prokuratorem Filipem Dopierałą (zamieściliśmy go we wtorkowej, 11 maja 2010,  "Gazecie") doprowadził szefów Prokuratury Krajowej do szewskiej pasji. Jeszcze tego samego dnia odebraliśmy telefon. - Nie mieści się nam w głowie, jak nasz były kolega może mówić takie rzeczy. Że prokuratorzy są niedouczeni? Że nie chodzą na swoje sprawy do sądu? Że w ogóle są niepotrzebni? To nieprawda! I natychmiast wyznaczono przedstawiciela, który miał obalić tezy o złej prokuraturze. W tej roli Krzysztof Parchimowicz, p.o. zastępca dyrektora departamentu do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Generalnej.

Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński: Wie Pan, ilu Polaków ufa prokuraturze?

Krzysztof Parchimowicz: Domyślam się, że notowania są niekorzystne.

42 proc.

- No tak. Mało.

Bardziej niepopularny są tylko NFZ i ZUS. Jak pan sądzi dlaczego?

- Choćby przez to, że nie informujemy społeczeństwa, co to jest prokuratura, czym się zajmujemy, jakie mamy sukcesy.

Chce pan powiedzieć, że brakuje wam PR-u?

- Chcę powiedzieć, że prokuratura mogłaby bardziej dbać o swoją twarz, wizerunek.

Może lepiej by zadbała, nie oskarżając takich ludzi jak Roman Kluska. Zamknięty w klatce dwa na dwa metry, uniewinniony po półtora roku. Albo takich jak Lech Jeziorny i Paweł Rey. Dziewięć miesięcy w areszcie bez przesłuchania. Ich zakłady mięsne upadły. Po ośmiu latach śledztwa prokuratura umorzyła sprawę z powodu niestwierdzenia przestępstwa. Itd.

- Nie znam tych spraw i nie chcę wypowiadać się na temat poszczególnych przypadków. W system prawa karnego wpisane są również porażki prokuratury. Kilku prawników tak samo wykształconych może różnie ocenić materiał dowodowy, wyciągnąć odmienne wnioski z tego, kto i co powiedział. W orzekaniu jest pewien ładunek metafizyki wynikający z tego, że każdy jest innym człowiekiem, ma inną wrażliwość, inne doświadczenie życiowe. Ważne jest, by odróżniać kontrowersyjną, ale dozwoloną ocenę od braku wiedzy lub staranności.

Kluska, Jeziorny, Rey to wypadki przy pracy?

- Oczywiście. Proszę spojrzeć na to tak: skuteczność wykrywania sprawców przestępstw gospodarczych jest bardzo duża - 94 proc. Wyroków uniewinniających w 2009 r. było niewiele ponad 2 proc., czyli dotyczy to 10 tys. osób. Owszem nie jest to mało, ale przy takiej skali...

Wie pan, skąd się biorą takie statystyki? Przedsiębiorcy często nie wytrzymują psychicznie. Wolą się przyznać i zgodzić na wyrok w "zawiasach", niż przez lata chodzić z etykietą podejrzanego.

- Dobrowolne poddanie się karze jest poddawane ocenie sądu. Jeżeli sąd ma wątpliwości co do winny, może się na taką karę i tryb postępowania nie zgodzić. Każdy podejrzany jest też informowany o swoich prawach. To jego rzecz, jak będzie z nich korzystał."

Pozwalam sobie na osobisty komentarz do przeczytanego artykułu. Mam nadzieję, że zachęci on czytelników do przeczytania całości materiału, jak też do analizy i własnej oceny stanu wymiaru sprawiedliwości, jak też postaw urzędników tam pracujących. Uważam, że czeka nas, jako społeczeństwo, publiczna debata nad tym palącym problemem, nie załatwionym od czasów przemian ustrojowych z początków lat '90.

Określenie „wypadek przy pracy”, odnoszące się do przypadku Jeziorny-Rey, to właśnie obraz myślenia zabetonowanego urzędnika prokuratury. Wielomiesięczne areszty, wielu osób, upadki firm, tragedie rodzinne, utrata majątku, zdrowia, normalnego życia wśród wielu rodzin i osób to jest „wypadek przy pracy”? Spowodowanie tego wszystkiego przez prokuratora, który nie miał i do  dzisiaj nie ma żadnych realnych dowodów na stawiane tezy i zarzuty, to jest „wypadek przy pracy”?
Chciałbym zauważyć, że Kodeks Karny, za 1-2 dni bezprawnego pozbawienia wolności drugiego człowieka, przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności.
Wypadkiem przy pracy można nazwać sytuację w której np. sekretarka prokuratora, który ma 1000 spraw rocznie, nie wyśle jednego zawiadomienia, bo jej się koperta schowa do nie tej teczki co trzeba, wskutek czego jakiś termin przepadnie i ktoś nie poniesie konsekwencji w jakiejś błahej sprawie. To tak, to można nazwać wypadkiem przy pracy.
Nazywanie „wypadkiem przy pracy” to co nam wykonano to tak, jakby dać przyzwolenia na to, że np. każdy policjant może sobie np. raz w roku zastrzelić kogokolwiek z broni służbowej. Przecież zdarza się, toż to  „wypadek przy pracy”!
Mówienie o „wypadku przy pracy” tak bez jakiejkolwiek refleksji świadczy jak najgorzej o mówiącym. Jeżeli przyznaje, że to był błąd, to powinien powiedzieć jak ten błąd będzie naprawiony. Jak się mówi „A” to trzeba powiedzieć „B”.

Czy można wobec tego wywnioskować, że prokuratura ma ustawowe prawo do błędu a obywatel musi to bezkrytycznie wziąć na siebie? Że co, taka ma być, wg. Parchimowicza, cena demokracji?

Parchimowicz jest urzędnikiem państwowym, wynagradzanym za pracę z publicznych pieniędzy. Dążenie do ujawnienia prawdy jest jego obowiązkiem, jako obywatela, jako urzędnika państwowego, jako prokuratora. Tymczasem karmi „ciemny lud” fałszywymi danymi , typu 94% wykrywalność przestępstw gospodarczych, 2% uniewinnień, beż żadnego komentarza, który by te liczby pozwolił odnieść do rzeczywistości. Nic o wpływie na te liczby haniebnego „depeku” (dobrowolne poddanie się karze), orzekania przez sądy wyroków tak, żeby kara, pomimo braku winy, zgodziła się z odsiedzianym aresztem tymczasowym itp…
Jak można mówić, że nie mając dowodów na to, że prokuratorzy, konkretnie Kwaśniewski i Miłoszewski, popełnili jeszcze inne poważne błędy, nie może stwierdzić, że są złymi prokuratorami? A gdzie choćby rozliczenie tego, jak sam powiedział „poważnego błędu”? Czy zostali z niego oczyszczeni, czy tylko zostało to im zapomniane? Może w zamian za inne, specjalne przysługi?  A jak to się ma do zwyczaju oskarżania przedsiębiorców o przysłowiowe 0,20 zł nie wbitego na kasie fiskalnej?
To jest wątek do poważnej debaty publicznej. Przyznanie się Prokuratury do „poważnego błędu”, bez jakichkolwiek konsekwencji, rzuca prawdziwe światło na sposób myślenia i działania MafiiUrzędniczej.pl

Fakt nie chodzenia prokuratorów na własne sprawy jest tak powszechnie znany, jest normą, że publiczne mówienie, że jest inaczej jest urzędniczym kłamstwem, oszustwem, na co powinien być jakiś paragraf (kto umyślnie z korzyścią dla siebie lub grupy osób reprezentowanych przez siebie, przy wykorzystaniu publicznych pieniędzy, wprowadza w błąd dziennikarza, media, opinię publiczną, podlega karze od… do 8 lat pozbawienia wolności).

Może trzeba prokuratorowi Parchimowiczowi podrzucić listę przypadków z udziałem prokuratora Kwaśniewskiego na czele, który na blisko 100 rozpraw był zaledwie na kilku. Na to są protokoły z rozpraw, z listą obecności.
Przypominam sobie zdarzenie z naszej rozprawy, gdzie sędzia zapytała kolejnego słupa-prokuratora, chyba Kowalskiego, o nazwisko, ten myśląc o „niebieskich migdałach” wstał i powiedział „dziękuję, nie ma pytań”. 
Kompromitacja!

Wciskanie opinii publicznej, że na przewlekłość postępowania jest remedium w postaci skargi na przewlekłość i sumy pieniężne, powinien uściślić, że ze skargi może nic nie wyjść a te sumy pieniężne to 20.000 zł max.

Parchimowicz jest zastępcą dyrektora departamentu do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji w Prokuraturze Generalnej i nie ma pojęcia co to jest wykup managerski i uważa, że nie musi tego wiedzieć, podobnie jak jego koledzy. Czy to jest efekt rocznych studiów z zakresu ekonomii? A może tych kursów dokształcających w ramach samokształcenia się prokuratorów?

Odsyłam do artykułu "Prokurator się szkoli. Za własne". Z rozmowy wyłania się przerażający obraz... 

Gazeta Wyborcza, dnia 15 maja 2010 roku.
"Prokurator się szkoli. Za własne", red. Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński
"Przedsiębiorca nie przestępca" - akcja Gazety Wyborczej, wykaz artykułów

środa, 12 maja 2010

Prokuratorzy nie znają się na gospodarce

Rozmowa redaktorów Piotra Miączyńskiego i Leszka Kostrzewskiego z byłym prokuratorem Filipem Dopierałą.

Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski: Akt oskarżenia szefów firmy deweloperskiej Fridom liczył ponad 100 stron, akta - 120 tomów. W sądzie sprawa leżała od lata 1999 roku. Prowadził pan ją od początku. W lipcu 2004, kiedy trafiła na wokandę, nie było pana na sali. Oskarżał pan w tym samym sądzie złodzieja zegarka i telefonu. Szef śródmiejskiej prokuratury przysłał w zastępstwie "zielonego" w tej sprawie asesora. Jak to w ogóle jest możliwe?

Filip Dopierała: Pierwszym grzechem prokuratury jest to, że referenci spraw nie chodzą na nie do sądu. Do sądów wpływa ileś tam aktów oskarżenia. Sędzia wyznacza je do rozpatrzenia na konkretny dzień. To jest tzw. wokanda. Na wokandzie jest osiem-dziesięć spraw. Każda od innego prokuratora. Prokuratorowi nie chce się iść na swoją sprawę o 13.30. Idzie więc jeden dyżurny na wszystkie. Z tych ośmiu czy dziesięciu żadna nie jest jego. Żadnej nie zna.
/...
Krakowscy przedsiębiorcy Lech Jeziorny i Paweł Rey zostali zatrzymani we wrześniu 2003 r. Przedstawiono im długą listę zarzutów. Oskarżono o pranie brudnych pieniędzy. Jak się okazało kilka lat później, całkowicie niesłusznie. Wpierw przez dziewięć miesięcy siedzieli w areszcie bez przesłuchania.

- To jest tzw. areszt wydobywczy.

Czyli?

- Trzeba zamknąć człowieka do więzienia i nie przesłuchiwać. Żeby skruszał.

I on się załamie w areszcie?

- A jak. Cela dwa metry na dwa. Człowiek siedzi, nie widząc nikogo przez cztery czy pięć miesięcy. Wychodzi na spacerniak raz w tygodniu. Prysznic też ma raz w tygodniu. Naprawdę trzeba mieć silną psychikę, żeby to wytrzymać. Bandyta wie, że może wylądować w więzieniu. Ma to wliczone w ryzyko. Wie, jak ono wygląda. Dla niebandyty areszt jest potwornym przeżyciem.

Zdarza się więc, że przedsiębiorca dobrowolnie poddaje się karze. Uznaje, że nie ma co się kopać z koniem. Dostanie pół roku w zawieszeniu na dwa lata, grzywnę 50 tys. zł. I ma spokój.

Polska była wielokrotnie karana przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości za stosowanie aresztów w sprawach gospodarczych. Zwracano nam uwagę, że ich nadużywamy. Na szczęście sądy nie są już tak chętne do ich stosowania jak kilka lat temu. Mówią raczej: proszę wpłacić kaucję 100 tys. zł i wychodzi pan/pani na wolność.
/...
Wracając do Jeziornego i Reya - przez ponad trzy lata w ich sprawie nie działo się nic. Poza tym, że zmieniali się kolejni prowadzący śledztwo. Prokuratura tłumaczy, że przez ten czas czekała na opinię biegłych.

- To bzdura.

Dlaczego prokurator aresztuje kogoś, nie mając opinii biegłych potwierdzających, że zaistniało przestępstwo? Czy nie powinien wpierw mieć tych opinii biegłych?

- Oczywiście, że powinien.

A dlaczego prokuratura prowadzi postępowania przygotowawcze po sześć czy siedem lat?

- Przestępstwa, które występują w sprawach gospodarczych, można podzielić na dwa rodzaje. Jedno to jest tzw. działanie na szkodę spółki. Tutaj potrzebne są opinie biegłych. Czasem ich uzyskanie trwa bardzo długo. Przykładem może być choćby sprawa JTT, która została zabrana z prokuratury z Wrocławia do Poznania. I Poznań szukał po całej Polsce biegłych. I znaleźć nie mógł. A trzeba przeanalizować trzy czy cztery tiry dokumentów. To też trwa.

Drugi rodzaj przestępstw gospodarczych to sprawy karnoskarbowe. Fałszowanie faktur, przyjmowanie fikcyjnych faktur, wyłudzenia VAT-u.

Skarbówka, czyli sprawa karnoskarbowa, zawsze bierze się z kontroli skarbowej. Prokurator sam nigdy nie wszczyna postępowania skarbowego.

Dlaczego?

- Bo się na tym nie zna.
/...
Jak się zakończyła ta sprawa z zegarkiem i telefonem?
 
- Nie wiem. Nie pamiętam. Przecież byłem "słupem". Niedługo później odszedłem z prokuratury.

Ciekawa, pouczająca rozmowa. Serdecznie polecam uważną lekturę.

Gazeta Wyborcza, dnia 11 maja 2010 roku
"Prokuratorzy nie znają się na gospodarce", red. Piotr Miączyński i Leszek Kostrzewski

poniedziałek, 10 maja 2010

Przedsiębiorca nie przestępca

W artykule red. Leszka Kostrzewskiego i Piotra Miączyńskiego, w ramach akcja Gazety Wyborczej - "Przedsiębiorca nie przestępca", autorzy korzystając z realnych przypadków, opisują haniebny system karno-skarbowy, którym posługują się urzędnicy prokuratury i fiskusa, bezkarnie atakując polskich przedsiębiorców, realizując w ten sposób tylko sobie znane zadania.

Wszystkie te działania przeprowadzane są według prostego schematu:

Ma firmę? Dom? Czarną limuzynę z napędem na cztery koła? Na pewno złodziej. Bo skoro ma taki samochód, to dorobił się nieuczciwie. Ukradł, załatwił po znajomości albo kogoś przekupił. W tym kraju inaczej się przecież nie da.
Polski przedsiębiorca jest podejrzany. Dla zwykłych ludzi. Dla urzędów skarbowych. Dla prokuratury. Trzeba go pilnować. A jeszcze lepiej od razu zamknąć.

- Moje córki weszły w dorosłe życie w niepodległej, wolnej Polsce z przekonaniem, że państwo jest nieobliczalne, że nie można mu zaufać. Ze zwichniętym spojrzeniem na rzeczywistość - mówi Lech Jeziorny. Jego zakłady mięsne - Krakmeat - upadły po kontroli skarbowej. Na bruk trafiło 300 osób.

Gdyby na podstawie relacji przedsiębiorców ktoś chciał opracować schemat upadku, wyglądałby on tak:

Najazd na dom policji, CBŚ, ABW, CBA zazwyczaj o 6 rano. Ktoś krzyczy do domofonu: "Policja, otwierać"! Do środka wpadają mężczyźni z bronią. Jeden pokazuje zezwolenie na rewizję i zajęcie wszystkich wartościowych rzeczy. Policjanci nakładają kajdanki na ręce.

- To było 25 września 2003 r. Żona, dzieci w strachu, a ci grzebią w szafach - opowiada Lech Jeziorny. - Nie wiedziałem, co się dzieje.

Transport do prokuratury. Klatka metr na dwa metry z grubymi żelaznymi prętami. W klatce siedzi się bez kajdanek. Do łazienki idzie się już skutym.

Po kilku godzinach albo następnego dnia jest przesłuchanie.

Prokurator pyta: Wiek? Zazwyczaj ok. 40. Wykształcenie: wyższe. Zajęcie: przedsiębiorca. Stan cywilny: żonaty. Dzieci: jedno, dwójka albo i więcej. Majątek: dom, samochód, udziały w spółkach. Dotychczas niekarany.

Prokurator mówi: Teraz wykażemy pańską (pani) przestępczą działalność.

Gazeta Wyborcza, dnia 10 maja 2010 roku,
"Przedsiębiorca nie przestępca", red. Leszek Kostrzewski i Piotr Miączyński

środa, 31 marca 2010

"Państwo wrogie przedsiębiorcy?" - konferencja BCC, KIG, FOR i HFPC

31 marca 2010 r. odbyła się konferencja pt. „Państwo wrogie przedsiębiorcy?” zorganizowana przez Krajową Izbę Gospodarczą oraz Business Centre Club we współpracy z Fundacją Forum Obywatelskiego Rozwoju i Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Dwadzieścia lat od zapoczątkowania przemian wolnorynkowych w Polsce paradoksem pozostaje, że główni autorzy sukcesu transformacji gospodarczej – polscy przedsiębiorcy – nadal pozostają nie tylko niedocenianą, a często wręcz szykanowaną grupą społeczną. Potwierdzają to liczne w ostatnich latach przypadki bezzasadnego zatrzymywania, przesłuchiwania i innych form szykanowania przedsiębiorców ze strony aparatu państwowego. Upolitycznienie służb, instrumentalne traktowanie prawa, niekompetencja urzędników wymiaru sprawiedliwości, umiejętnie podgrzewana przez niektórych polityków niechęć części społeczeństwa w stosunku do biznesu – to tylko niektóre z przyczyn takiego stanu rzeczy.

Odbywające się często w atmosferze medialnego show aresztowania przedsiębiorców powodują nie tylko utratę dobrego imienia poszkodowanych biznesmenów, ale narażają na szwank reputację całego środowiska przedsiębiorców w Polsce. Co więcej, doprowadzając do upadłości wielu firm i likwidacji wielu miejsc pracy, powodują realne straty dla polskiej gospodarki.

W konferencji udział wzięli m.in.: Andrzej Arendarski, Prezes Krajowej Izby Gospodarczej, Marek Goliszewski, Prezes Business Centre Club, Janusz Steinhoff, Przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej, prof. Leszek Balcerowicz, Joanna Agacka - Indecka, Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Maciej Bednarkiewicz, Maciej Bednarkiewicz, Andrzej Wilczyński i Wspólnicy, Maciej Bobrowicz, Prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, Tadeusz Donocik, Prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach, Lech Jeziorny, były Członek Rady Nadzorczej Krakmeat, Andrzej Kalwas, Kalwas i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych, Aldona Kamela - Sowińska, Rektor Wyższej Szkoły Handlu i Rachunkowości w Poznaniu, Krzysztof Kwiatkowski, Minister Sprawiedliwości, Krzysztof Piotrowski, Prezes Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, Paweł Rey, były Członek Rady Nadzorczej Krakmeat, Andrzej Rzepliński, Sędzia Trybunału Konstytucyjnego, Jerzy Stępień, Sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, Emil Wąsacz, Prezes Zarządu Stalexport Autostrady S.A., Andrzej Zarajczyk, Prezes Zarządu – Dyrektor Generalny POL-MOT Holding S.A., Andrzej Zoll, Przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.

Krajowa Izba Gospodarcza, Business Centre Club, Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka wystosowały na koniec spotkania wspólny APEL do Ministra Sprawiedliwości o gruntowne zreformowanie wymiaru sprawiedliwości.

Materiały, zdjęcia i tekst, w większości pochodzą ze źródła, którym jest strona internetowa Krajowej Izby Gospodarczej.

Konferencja w której aktywnie uczestniczyło m.in. dwóch wicepremierów i trzech ministrów sprawiedliwości, w tym aktualnie urzędujący minister Krzysztof Kwiatkowski, wywołała słuszne zainteresowanie mediów. Poniżej załączam linki do dostępnych mi informacji.

TVN CNBC Biznes:


PROF. LESZEK BALCEROWICZ - wykład wprowadzający, "Wymiar sprawiedliwości, sprawa nie tylko gospodarki"


NA WŁASNEJ SKÓRZE - panel z udziałem przedsiębiorców pokrzywdzonych przez źle działający wymiar sprawiedliwości


JANUSZ STEINHOFF - wystąpienie, "Bezprawie w państwie prawa"


TVP INFO:


Lech Jeziorny i Paweł Rey -
"Historia przypadku niesprawiedliwości, w skrócie"

Gazeta Wyborcza -
"Balcerowicz i Steinhoff: wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"- 31-03-2010
"Biznes skarży się na (nie)sprawiedliwość"- 01-04-2010
"Przedsiębiorca kontra państwo"- 02-04-2010
"Prawa człowieka przedsiębiorcy"- 03-04-2010

Gazeta.pl Gospodarka -
"Balcerowicz i Steinhoff: wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"- 31-03-2010

Dziennik Gazeta Prawna -
"Przedsiębiorcy mają dość leniwych prokuratorów i sędziów"- 31-03-2010
"Nie można traktować każdego biznesmena jak przestępcy"- 01-04-2010
"Prezes BCC: Nieosądzonych ludzi nie stawiać pod pręgierzem"- 01-04-2010
"Komentarz redakcji: Kibicując biznesmenom"- 01-04-2010

Rzeczpospolita -
"Biznes apeluje o reformę wymiaru sprawiedliwości"- 01-04-2010
"Podejrzany będzie mógł skrócić śledztwo"- 02-04-2010


Puls Biznesu -
"Powstał front obrony przedsiębiorców"- 01-04-2010

Dziennik.pl -
"Biznesmeni: Nie chcemy wrogiego państwa"- 31-03-2010

Dziennik Polski -
"Dwanaście lat bez wyroku"- 02-04-2010
"Aresztować i zatrzymywać po ludzku"- 06-04-2010

Wprost -
"Gospodarka kuleje przez wymiar sprawiedliwości"- 31-03-2010

Salon24 -
"Prywatny przedsiębiorca wciąż jest wrogiem"- 30-03-2010

Bankier.pl -
"Balcerowicz i Steinhoff: wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"- 31-03-2010

Interia.pl -
"Balcerowicz i Steinhoff: wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"- 31-03-2010

Onet.pl -
"Balcerowicz i Steinhoff: wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy"- 31-03-2010

piątek, 26 marca 2010

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ TO NIE PRZESTĘPSTWO - konferencja w Centrum im. Adama Smitha

W Polsce mają miejsce drastyczne przypadki kryminalizowania przez organa Państwa, sporów przedsiębiorców z Urzędami Skarbowymi, mające znamiona przestępczych działań Prokuratury wobec przedsiębiorców, oraz nadużyć prawa przez urzędników rządowych wobec firm i prowadzących je obywateli.

Sprawcy tych czynów pozostają całkowicie bezkarni, a kosztami ich działań, jak zwykle, obciążany jest polski podatnik.

W ostatnim czasie mamy wysyp głośnych spraw, w których przedsiębiorców okrzyknięto kryminalistami i aresztowano w świetle kamer, a obecnie po wieloletnich procesach, polski podatnik musi płacić gigantyczne odszkodowania za bezprawne działania rządowych funkcjonariuszy.

W ostatnim czasie oczyszczono ze wszelkich zarzutów Lecha Jeziornego i Pawła Reya, w głośniej sprawie „działania w zorganizowanej grupie przestępczej” w Krakowskich Zakładach Mięsnych. Doprowadzonej do bankructwa przez urzędników firmie JTT Computers sąd przyznał wielomilionowe odszkodowanie, potwierdzając, że jej działania były całkowicie zgodne z prawem.

Notatka z Konferencji do pobrania ze strony Centrum im. Adama Smitha

W konferencji wzięli udział:
· Prof. Andrzej Blikle - przewodniczący rady Centrum im. Adama Smitha, przedsiębiorca, tel. 607-456-918
· Andrzej Długosz - przedsiębiorca, tel. 601602640
· Lech Jeziorny - ekspert Centrum im. Adama Smitha ds. przedsiębiorczości, przedsiębiorca, tel. 600-927-039
· Andrzej Sadowski - wiceprezycent Centrum im. Adama Smitha, tel. 501-601-577

Konferencja została szeroko opisana w mediach. Poniżej przytaczam artykuły i komentarze, które ukazały się w dzienniku Rzeczpospolita w dniu 26 marca 2010 roku:


Jak państwo niszczy firmy, red. Wojciech Wybranowski

Urzędnicze piekło firm, red. Wojciech Wybranowski,

Biznesmeni domagają się zmian w prawie

Potrzebny rzecznik praw przedsiębiorców, red. Piotr Gabryel

czwartek, 25 marca 2010

Lech Jeziorny, ekspert Centrum im. Adama Smitha w Radio TOK FM

Radio TOK FM, audycja pt. "Raport Gospodarczy". Gościem red. Moniki Waraczyńskiej jest Lech Jeziorny, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Rozmowa dotyczy trudnych relacji pomiędzy urzędnikami a przedsiębiorcami w Polsce.



Radio TOK FM - "Raport Gospodarczy" - red. Monika Waraczyńska, prowadząca.

wtorek, 23 marca 2010

Konferencja - "Państwo wrogiem przedsiębiorcy?"

Konferencja współorganizowana przez Krajową Izbę Gospodarczą (KIG) i Business Centre Club (BCC), przy współudziale Fundacji FOR i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka odbędzie się 31 marca 2010 roku w sali Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Początek o godzinie 10:00. Tematem konferencji będzie retoryczne pytanie, czy Państwo jest wrogiem przedsiębiorcy.

Referat wprowadzający "Bezprawie w państwie prawa" wygłosi Janusz Steinhoff, Przewodniczący Rady KIG.

"Wymiar sprawiedliwości: sprawa nie tylko gospodarki" - wykład prof. Leszka Balcerowicza.

W dyskusji panelowej, pt. "Na własnej skórze" wezmą udział m.in. Roman Kluska, Krzysztof Piotrowski, Paweł Rey, Lech Jeziorny, Emil Wąsacz, Jan Pamuła, Andrzej Zarajczyk, Tadeusz Donocik.

Janina Paradowska poprowadzi dyskusję pt. "Dlaczego z zatrzymań przedsiębiorców robi się show". Do dyskusji zostali zaproszeni: prof. Andrzej Rzepliński, mec. Joanna Agacka-Indecka, Marek Biernacki,prof. Zbigniew Ćwiąkalski.

Dyskusję pt. "Poszkodowani przedsiębiorcy ofiarami niesprawnej prokuratury" poprowadzi red. Sławomir Matczak, którego gośćmi będą: prof. Andrzej Zoll, prof. Aldona Kamela - Sowińska, mec. Maciej Bednarkiewicz.

Konferencja zapowiada się niezwykle interesująco, wstęp wolny, gorąco polecam.

Do pobrania w pliku *.pdf
- Zaproszenie na Konferencję
- Program Konferencji

sobota, 20 marca 2010

Lech Jeziorny nowym ekspertem Centrum im. Adama Smitha

Z dniem 1 marca br. ekspertem Centrum Smitha ds. Przedsiębiorczości został Lech Jeziorny.


Lech Jeziorny jest przedsiębiorcą, prowadzi działalność doradczą w zakresie projektów inwestycyjnych, wdrożeniowych oraz zarządzania podmiotami gospodarczymi.


Centrum im. Adama Smitha jest pierwszym w Polsce i Europie Środkowowschodniej, niezależnym, nie związanym z żadną instytucją polityczną, instytutem naukowo-badawczym, powołanym w formie fundacji.

Centrum założone zostało 16 września 1989 roku. Jest kontynuacją Akcji Gospodarczej powstałej 3 grudnia 1988 roku, która skupiała prominentną część ówczesnej wolnorynkowej opozycji politycznej. Zarządem Akcji Gospodarczej kierowali - Mirosław Dzielski jako prezes oraz Andrzej Machalski i Andrzej Sadowski, który stał się głównym inicjatorem i jednym z założycieli Centrum im. Adama Smitha.

wtorek, 9 marca 2010

Financial Times - Arresting development


Redaktor Jan Cienski pisze w artykule pt. "Arresting development" o niebezpiecznej stronie prowadzenia biznesu w Polsce.

Rażąca niekompetencja urzędników podatkowych i wymiaru sprawiedliwości, jak też fakt ich bezkarności, rodzi pytanie, co polski rząd i my jako społeczeństwo zamierzamy z tym faktem zrobić, jak rozwiązać problem, by śmiało móc zaliczać się do grona państw demokratycznych, państw prawa.





FINANCIAL TIMES, Europe Tuesday March 9 2010, "Arresting devrlopment", wersja skan.









FINANCIAL TIMES, Europe Tuesday March 9 2010, "Arresting devrlopment", wersja txt.



Financial Times - dziennik brytyjski o elitarnym charakterze i międzynarodowym zasięgu, wydawany od 1888 r. w Londynie.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Urzędniczy Matrix.pl - TVP3, Kronika Krakowska, fragment


Bezkarność urzędników skarbowych objawia się tym, że są gotowi do wydawania nawet najbardziej absurdalnych decyzji, niezgodnych z prawem, logiką, inteligencją ludzką i przyzwoitością, uzasadniając, zawsze, to tym, że przecież podatnik ma prawo zażalić się na decyzję do wyższej instancji.

Zupełnie nie biorą pod uwagę faktu, że ludzie tracą dorobek życia, całe rodziny popadają w rozległe w skutkach problemy życiowe, traci społeczeństwo i skarb państwa, skąd biorą swoje wynagrodzenia.


Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest URZĘDNICZA BEZKARNOŚĆ, zawsze prowadząca do nieuctwa, nieróbstwa, bezproduktywnego zajmowania się wyłącznie własną karierą i do korupcji. Najwyższy czas z tym skończyć!

Strzeż się poborcy - WPROST

Co różni preparatora zwierząt od poborcy podatkowego? Preparator zdziera tylko skórę – dowcipkował swego czasu Mark Twain. O tym, że miał rację, na własnej skórze przekonuje się co roku kilkanaście tysięcy Polaków.

Ta ułomność naszego systemu podatkowego ma źródło nie tylko w braku przejrzystych definicji tego, co i jakiemu podatkowi ma podlegać, albo tego, co jest przychodem, a co nie. Najmocniej razi to, że urzędy skarbowe w Polsce są de facto instytucjami niezależnymi od prawa. Co więcej, same mogą to prawo dowolnie interpretować. W ciągu ostatnich sześciu lat wyprodukowały 160 tys. interpretacji, z których duża część jest z sobą sprzeczna.

Fiskus nie przejmuje się przegranymi w sądach, bo wie, że za każdy jego błąd w razie czego i tak zapłaci podatnik. Skarbówka nie ma żadnych finansowych ograniczeń w angażowaniu się w zbyt ryzykowne sprawy, a odpowiedzialność urzędników za błędy to mrzonka. Fiskus coraz chętniej wnosi skargi kasacyjne także do NSA. Sama Izba Finansowa NSA przyjęła w 2008 r. 4367 skarg, z czego aż 886 pochodziło od organów administracji publicznej.

Polskim systemem podatkowym rządzi zasada stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Na początku lat 90. urzędnicy skarbowi byli uczeni, że przedsiębiorca to złodziej. I tak polski podatnik musi wciąż udowadniać swoją niewinność, co w gąszczu skomplikowanych przepisów jest często niemożliwe – zwraca uwagę Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Liczba 100 mln zł, użyta przez autora w tekście artykułu, nie stanowi wartości realistycznie wyliczonej, przedstawia jedynie symbolicznie fakt, że niefrasobliwość, nieudolność lub zła wola bezkarnych urzędników skarbówki, czy prokuratury, stanowi poważne zagrożenie dla budżetu Skarbu Państwa, gdyż rodzi możliwość dochodzenia odszkodowań, co w konsekwencji obciąża wszystkich podatników i całe społeczeństwo. Wprowadzenie odpowiedzialności materialnej za rażące naruszenia i błędy, doprowadzi w szybkim czasie do oczyszczenia w szeregach urzędników skarbówki czy prokuratury. Słabi, nieudolni czy skorumpowani po prostu odejdą z zawodu a ci którzy zostaną będą dobrze służyć Skarbowi Państwa w interesie społecznym.

Wprost, Numer: 9/2010 (1413)
"Strzeż się poborcy", red. Sebastiam Stodolak, współpraca Sandra Samos

piątek, 19 lutego 2010

Gazeta Krakowska, Polska The Times - "Prześwietlenie"

Redaktor Marta Paluch dziennikarka Gazety Krakowskiej, opisuje bulwersującą historię, upadek Krakowskich Zakładów Mięsnych wskutek skandalicznych nieprawidłowości w działaniach Prokuratury Okręgowej w Krakowie, a konkretnie prok. Andrzeja Kwaśniewskiego, który na tym skandalu zrobił osobistą karierę.

Historia została opowiedziana w trzech odsłonach, w trzech kolejnych wydaniach Gazety Krakowskiej, w piątek, sobotę i poniedziałek, 19, 20-21 i 22 lutego 2010 roku.

1) "NAWET KOŚCI NIE ZOSTAŁY"
Zakład mięsny Krakmeatu na Rybitwach padł po aresztowaniu jego szefów. Oskarżono ich m.in. o pranie brudnych pieniędzy. Po 7 latach sprawę umorzono. A po nowoczesnym zakładzie został szkielet - pisze Marta Paluch.


Po śledztwie w sprawie rzekomych nadużyć w zakładach mięsnych 250 osób musiało szukać nowej pracy. Co dziś zostało z fabryki na Rybitwach? - czytaj w artykule.
2) "OCZYSZCZENI PO SIEDMIU LATACH"
Jak wymiar sprawiedliwości z szanowanych krakowskich postaci - szefów Krakmeatu zrobił podejrzanych o najgorsze przestępstwa.

3) "AFERA, KTÓREJ... NIE BYŁO"
Red. Marta Paluch zapowiada - napiszemy o tym jak wyglądała wielka pseudoafera w zakładach mięsnych.


Śledztwo w sprawie zakładów mięsnych toczyło się 7 lat i zostało umorzone. Ale prowadzący je prokurator awansował.

Gazeta Krakowska, dnia 19, 20-21, 22 lutego 2010 roku
"Nawet kości nie zostały", 19-02-2001, red. Marta Paluch
"Oczyszczeni po siedmiu latach", 20/21-02-2010, red. Marta Paluch
"Afera, której... nie było", 22-02-2010, red. Marta Paluch

sobota, 13 lutego 2010

Pan prokurator ma rację, mamy w Polsce...

Zapowiedź, na pierwszej stronie, artykułu panów Wojciecha Czuchnowskiego i Jarosława Sidorowicza, pod wymownym tytułem "Bananowarepublika.pl czyli sprawa Jeziornego i Reya". 

Poproszony o komentarz Aleksander Hall pisze: "Z upływem czasu narastała we mnie złość i poczucie, że albo mamy niekompetentną prokuraturę, która najpierw stawia zarzuty, a potem szuka dowodów, albo że świadomie uknuto intrygę z wykorzystaniem organów ścigania, która miała zniszczyć ambitnych przedsiębiorców i doprowadzić do przejęcia ich aktywów. Obie wersje są ponure".

Prokurator jest zadowolony - komentarz pana Jarosława Kurskiego, Zastępcy Redaktora Naczelnego Gazety Wyborczej.

W krótkim tekście autor zestawia błędy Prokuratury z dobrym samopoczuciem prokuratora Kwaśniewskiego i pyta czy to "Bananowa republika? Latynoska junta? Nie. Kraków, Polska, rok 2010".

I pisze: "Dlaczego prokuratorzy, którzy mają stać na straży interesu społecznego, ten interes sami naruszają? Dlaczego nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za ciężkie błędy? Jeśli nie nastąpią radykalne zmiany w prawie o prokuraturze, na kolejny dramat nie trzeba będzie długo czekać".

Gazeta Wyborcza, dnia 13 lutego 2010.
"Pan prokurator ma rację, mamy w Polsce...", red. Wojciech Czuchnowski i Jarosław Sidorowicz.

środa, 10 lutego 2010

Z dziejów praworządności III RP

Krakowscy przedsiębiorcy: Lech Jeziorny i Paweł Rey po siedmiu latach śledztwa zostali oczyszczeni z zarzutów, które spowodowały ich osadzenie w więzieniu na blisko rok.

Krakowskie Zakłady Mięsne, których byli właścicielami, doprowadzone zostały w tym czasie do bankructwa. Tak jak i oni sami.

Siedem lat temu, w momencie aresztowania, kończyli transakcję mającą dokapitalizować i zrestrukturyzować ich zakład. Policjanci aresztujący ich nie kryli, że mieli to uniemożliwić, ich słowami, mieli zapobiec działaniu "na szkodę firmy". I rzeczywiście: firma i jej właściciele zostali zniszczeni.

skomentuj na blogu

Wszystko to rozgrywało się za rządów Leszka Millera, w epoce triumfalnego rozkwitu III RP. W tym samym czasie aresztowani zostali szefowie Stoczni Szczecińskiej, a także znany biznesmen Roman Kluska. To tylko najbardziej znane przykłady zjawiska, które naznaczyło wówczas polską przedsiębiorczość. Sprawy te uzyskały już identyczny finał w sądach. Nie było żadnych realnych, prawnych podstaw, aby zaszczuwać wspomnianych biznesmenów. Równocześnie polscy oligarchowie, jak np.: Jan Kulczyk czy Ryszard Krauze, mieli się coraz lepiej. Zestawienie tych zjawisk nie jest przypadkowe.

Wszyscy, którzy znali Jeziornego czy Reya, mieli poczucie, że niszczenie ich było próbą zmiażdżenia nowej, uczciwej, dynamicznej, polskiej przedsiębiorczości, która nie była wpisana w postkomunistyczne układy. Tak jak nie był w nią wpisany Kluska czy szefowie Stoczni Szczecińskiej.

Czy jest to już wyłącznie zamierzchła historia? Skandaliczną sprawę Jeziornego prowadziło w różnym czasie w sumie 20 prokuratorów. Niedługo uzyskają oni pełną, instytucjonalną niezależność. Leszka Millera i jego komando mogliśmy skreślić na kartce wyborczej. Niezależna prokuratura, tak jak niezależny sąd, będą ciążyły nad naszym życiem jeszcze długo. Pod hasłem niezawisłości wymiaru sprawiedliwości nie będziemy mieli na to żadnego wpływu. Miłościwie nam panujący mają z prokuraturą relacje wręcz doskonałe. A obywatele...

Rzeczpospolita, dnia 10 lutego 2010 roku
"Z dziejów praworządności III RP", red. Bronisław Wildstein

wtorek, 9 lutego 2010

Absurdy i błędy urzędnicze pod sąd - TVP3, fragment

Błędy urzędnicze, zwłaszcza prokuratury i skarbówki, kosztują polskiego podatnika ogromne kwoty pieniędzy zmarnowanych, jak też nie wytworzonej wartości dodanej. Są też przyczyną tragedii ludzkich, nieszczęść całych rodzin, zależnych od ofiar urzędniczych błędów. 

Najwyższy czas z tym skończyć, postawić tamę urzędniczej bezkarności. Przedsiębiorcy przedstawieni w tym materiale najwyraźniej nie zamierzają tego tak zostawić. 


Trzeba im kibicować i niech każdy robi swoje, wokół siebie, to zmiany nastąpią szybciej niż się spodziewamy.

piątek, 5 lutego 2010

Zrealizowałem swoje marzenie

Z LECHEM JEZIORNYM, byłym współwłaścicielem Krakowskich Zakładów Mięsnych, przez 7 lat podejrzanym o działanie na ich szkodę, rozmawia Ewa Kopcik

Po 7 latach został Pan oczyszczony z zarzutów oszustwa i prania brudnych pieniędzy przy restrukturyzacji Krakowskich Zakładów Mięsnych. Czuje się Pan zwycięzcą?
- Od początku byłem spokojny o wynik postępowania w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych, bo po prostu trudno było mi sobie wyobrazić, że prokurator obroni w sądzie zarzuty, jakie mi postawił we wrześniu 2003 r. Ale równie niewyobrażalne było to, że sprawa będzie się ciągnęła aż tyle lat. Oczywiście czuję się usatysfakcjonowany, że 31 grudnia ubiegłego roku zostało jednoznacznie przesądzone, iż sprawa Krakowskich Zakładów Mięsnych nie była żadną aferą gospodarczą. W 96-stronicowym uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu śledztwa, prokurator stwierdza, że zarzuty nie miały żadnego uzasadnienia, a w niektórych przypadkach - w sensie formalnoprawnym - nawet nie mogły być postawione.

- Może ktoś chciał przechwycić ten biznes?
- Mam pewne podejrzenia, ale ponieważ nie mam dowodów, nie będę o tym mówił publicznie. Żeby nie powtarzać drogi prokuratura Andrzeja Kwaśniewskiego, który najpierw sformułował oskarżenia, a potem szukał dowodów.

- Prof. Wiesław Chrzanowski, były minister sprawiedliwości, porównuje tę sprawę do afery związanej z zatrzymaniem Romana Kluski, twórcy Optimusa.
- Różnica jest taka, że pan Kluska siedział na tzw. dołku tylko 48 godzin, ja i Paweł Rey - spędziliśmy w tymczasowym areszcie prawie 9 miesięcy. Ale system zadziałał podobnie. Ktoś chciał zniszczyć polskiego przedsiębiorcę - to jest wspólny mianownik. Polski urząd, jakim jest prokuratura - powołana do przestrzegania praworządności w Polsce - zniszczyła polskich przedsiębiorców. To, co szczególnie boli, to fakt, że w tym czasie polski rząd intensywnie zabiegał o inwestycje zagraniczne i udzielał bardzo bogatym, zagranicznym koncernom pomocy ze środków publicznych. Czasem sięgała ona nawet ponad 100 mln zł. My nie dostaliśmy nawet złotówki pomocy na restrukturyzację Krakowskich Zakładów Mięsnych i przeniesienie ich do supernowoczesnego zakładu. Nikt nie docenił naszych starań, skutecznie nam natomiast przeszkadzano. Zostaliśmy aresztowani, a urzędy skarbowe obciążyły nas milionowymi domiarami podatkowymi. Po latach okazało się, że nie miały one podstaw, co potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny. To bardzo boli.

Zainteresowanych odsyłam do lektury całego artykułu w którym Pani red. Ewa Kopcik zadaje wiele innych pytań na które Lech Jeziorny udziela obszernych odpowiedzi. Pytania stawiane prokuratorom, nie licząc kilku wykrętnych wyjaśnień pozostają bez odpowiedzi.

Pytania bez odpowiedzi
Jakie dowody przesądziły o aresztowaniu byłych właścicieli Krakowskich Zakładów Mięsnych, skoro po latach prokuratura stwierdziła, że nie było przestępstwa? Kto jest odpowiedzialny za upadek fabryki? Dlaczego wyjaśnienie sprawy zajęło prokuraturze aż 7 lat? Kto odpowiada za błędy urzędników?
Te pytania chcieliśmy zadać prok. Andrzejowi Kwaśniewskiemu z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, który w 2003 r. rozpoczął śledztwo, postawił podejrzanym zarzuty i wnioskował o ich aresztowanie. Nie chciał jednak z nami rozmawiać. - Nie czuję się kompetentny, aby rozmawiać na temat umorzenia tego śledztwa - usłyszeliśmy jedynie.

Dziennik Polski, dnia 5 lutego 2010 roku, Magazyn Piątek.
"Zrealizowałem swoje marzenia", red. Ewa kopcik