czwartek, 31 grudnia 2009

Kto odpowie za 6 lat śledztwa w sprawie afery Krakmeatu.

Do dziś do północy Prokuratura Okręgowa w Krakowie ma zakończyć - trwające od ponad 6 lat - śledztwo przeciwko byłym szefom Krakowskich Zakładów Mięsnych Krakmeat.

Prokurator może sporządzić akt oskarżenia, bądź umorzyć postępowanie. Na decyzję trzeba jednak jeszcze poczekać - powiedziała nam wczoraj Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.

O dacie zakończenia śledztwa zdecydował we wrześniu krakowski sąd, do którego poskarżyli się dwaj podejrzani w sprawie Krakmeatu". Obaj za to, że prokuratura wydłużała postępowanie, dostali po 10 tys. odszkodowania. Wówczas też usłyszeli, że powodem tej przewlekłości był fakt, iż prokurator najpierw przedstawił im zarzuty, a potem dopiero weryfikował materiały, na podstawie których wszczęto śledztwo.
Sąd zobowiązał prokuraturę, by do końca grudnia zakończyła sprawę. "Dziennik Polski" dowiedział się nieoficjalnie, że śledztwo zostanie umorzone.

Aresztowanie przed ponad sześciu laty władz KZM Krakmeat wstrząsnęło Krakowem i odbiło się echem w całej Polsce. Doszło doń niedługo po przenosinach firmy z Grzegórzek (gdzie stanęła Galeria Kazimierz) na Rybitwy. W hucznym otwarciu nowoczesnego zakładu uczestniczyli m.in. wojewoda i prezydent miasta.
Zarzut działania w "zorganizowanej grupie przestępczej", która miała przejmować za bezcen firmy z udziałem Skarbu Państwa, usłyszał m.in. Lech Jeziorny, szef Rady Nadzorczej KZM, były działacz demokratycznej opozycji, związany z duszpasterstwem dominikanów, który w wolnej Polsce zajął się biznesem. Jego żona Anna to również znana w kraju postać. Założyła m.in. pierwszą niepubliczną szkołę po II wojnie.
Do aresztu trafił wraz z Lechem Jeziornym Paweł Rey, rzutki przedsiębiorca i filantrop o arystokratycznych korzeniach, a także Czesław B., naukowiec z AGH i menedżer. Kierowali oni Towarzystwem Inwestycyjnym SAFRI, kontrolującym KZM. Ich nazwiska wypłynęły podczas prowadzonego przez Centralne Biuro Śledcze postępowania w sprawie krakowskiego Polmozbytu.

Akt oskarżenia dotyczący Polmozbytu wpłynął do sądu latem 2005 roku, natomiast śledztwo w sprawie KZM nie zakończyło się do dziś. - Śledztwo jest zawieszone od roku. Zaszła konieczność sporządzenia opinii finansowo-księgowej. Trwa też kontrola skarbowa pod nadzorem Ministerstwa Finansów - tłumaczyła Bogusława Marcinkowska w czerwcu 2006 roku. Półtora roku później powtórzyła... to samo.

Podejrzani obwiniają urząd skarbowy (po którego kontroli wszczęto śledztwo) i prokuraturę o zniszczenie KZM, firmy o ponadstuletniej tradycji. Ich zdaniem, prokuratura nie rozumie mechanizmów gospodarczych, a przede wszystkim zasad tzw. wykupu menedżerskiego, który miał służyć naprawie firm. Prokuratura aresztowała władze KZM w krytycznym momencie finalizacji rozmów z inwestorem, który chciał uratować Krakmeat i pracę 300 osób. Rozmowy zostały zerwane. Jednocześnie Urząd Kontroli Skarbowej obciążył grupę kapitałową KZM podatkami na blisko 4,2 mln zł (po odwołaniu - na 3,45 mln), zaś za sprawą urzędnika Ministerstwa Rolnictwa zakłady straciły 6 mln zł dotacji z programu SAPARD.
Podejrzani dodają, że aresztowanie, a potem trwające latami śledztwo, zniszczyło życie im i ich bliskim. Lech Jeziorny spędził w areszcie 9 miesięcy, a od wyjścia żyje jako "wiecznie podejrzany", w zawieszeniu. Zajął się doradztwem gospodarczym, przez ponad cztery lata, decyzją prokuratury, nie wolno mu było zasiadać we władzach spółek, czyli pracować w zawodzie, z którego się dotąd utrzymywał. Prokuratura zakazała mu też opuszczania kraju i zajęła rodzinny majątek.

Od sześciu lat ćwiczymy cnotę pokory i cierpliwości. Z poczuciem, że ktoś zmarnował ten zakład i dorobek wielu ludzi - mówi Anna Jeziorna. Dodaje, że opinia biegłego jest jednoznaczna: tym "kimś" nie był na pewno jej mąż, ani nikt z "wiecznie podejrzanych". Kto zatem? - Tym właśnie powinny zająć się odpowiednie służby. My wiemy tylko, że wszystko, co nas spotkało, nie było dziełem przypadku - ucina.

W procesie Polmozbytu oskarżeni sformułowali tezę, że celem działań aparatu skarbowego i prokuratury było "przejęcie kontroli nad firmą przez inwestora związanego z urzędnikami". Chodziło nie tyle o sam Polmozbyt, co grunty warte nawet 100 mln zł. Afera KZM ma być jedynie odpryskiem tej sprawy.

A co dzieje się na terenie KZM? - Niestety, podjęta przez nas próba wynajęcia hal, nawet na magazyny, nie powiodła się i zarzuciliśmy temat - wyjaśnia Anna Salamońska-Bogucka z Krakowskiej Grupy Inwestycyjnej SA. Przejmując KZM ponad trzy lata temu, firma zapowiadała reaktywację Krakmeatu.

ZBIGNIEW BARTUŚ, MAGDALENA STRZEBOŃSKA

Dziennik Polski, dnia 31 grudnia 2009 roku,
"Kto odpowie za 6 lat śledztwa w sprawie afery Krakmeatu", red. Magdalena Strzebońska, Zbigniew Bartuś.

piątek, 18 grudnia 2009

Składają skargi i wygrywają z prokuraturą

Lech Jeziorny i Paweł Rey - od siedmiu lat podejrzani w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych - poskarżyli się na zbyt długie śledztwo i wygrali.


Sąd przyznał im po 10 tys. zł odszkodowania, a dodatkowo nakazał prokuratorom, by uporali się z ich sprawą do końca roku. Bohaterowie tzw. krakowskiej afery mięsnej są nielicznymi, którzy postanowili skorzystać ze swoich praw.

Ustawa, która wprowadziła możliwość wypłaty odszkodowań za przewlekłe postępowania, weszła w życie w maju. Wcześniej było możliwe tylko skarżenie się na zbyt długi proces sądowy. Jeżeli skarga była zasadna, sąd mógł przyznać odszkodowanie do 10 tys. zł. Najczęściej jednak wypłacano kwoty minimalne - 100 albo 200 zł. Po zmianie przepisów wzrosła też do 20 tys. zł suma odszkodowania.

Jednak chętnych do procesowania się z sądem i prokuraturą nie jest wielu. Od maja - na śledztwa prowadzone w Krakowskiej Prokuraturze Okręgowej i podległych jej rejonowych - poskarżyły się raptem 24 osoby. W jednej ze skarg mieszkaniec Wadowic, któremu tamtejsza prokuratura zarzuciła udaremnienie egzekucji komorniczej - domagał się 10 tys. zł odszkodowania, choć sprawa toczyła się rok. Mieszkaniec Krakowa, któremu postawiono zarzut znieważenia policjanta, poskarżył się na trwające 1,5 roku postępowanie. W skardze prosił o 20 tys. zł rekompensaty.

Niemal wszystkie skargi, które wpłynęły do sądów, zostały już rozpoznane. Te, które dotyczyły pracy prokuratorów rejonowych, w większości uznano za niezasadne. Inaczej wygląda ocena pracy śledczych z prokuratur okręgowych. Na pięć prowadzonych przez nich śledztw poskarżyło się 7 osób i tylko jednej nie przyznano odszkodowania.

Jak powiedział "Dziennikowi Polskiemu" prok. Józef Radzięta, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, sąd wytknął prokuratorom, że robią długie przerwy między czynnościami procesowymi, że zawieszają sprawy ze względu na opinie biegłych, a potem nie kontrolują wykonanej przez nich pracy albo że zbyt późno podejmują zawieszone śledztwa.

Uwagi sądu dotyczyły też zwlekania z informowaniem podejrzanych o możliwości zapoznania się z opiniami biegłych. Efekt jest taki, że trzem mieszkańcom Katowic podejrzanym w sprawie korupcyjnej sąd przyznał po 2 tysiące złotych.

Z kolei po 10 tys. zł dostali Lech Jeziorny oraz Paweł Rey, którzy na dokończenie śledztwa w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych, czekają od niemal siedmiu lat. Sąd zarzucił prokuratorowi, że w ich sprawie najpierw przedstawił zarzuty, a potem dopiero weryfikował materiały, na podstawie których wszczęto śledztwo. Na długo trwające postępowanie poskarżył się też Czesław B. podejrzany w jednym z wątków krakowskiego Polmozbytu. Otrzymał 10 tys. zł.

- W sprawach Krakowskich Zakładów Mięsnych oraz Polmozbytu sąd określił czas, w którym mają zostać wydane ostateczne decyzje. Ten termin to koniec tego roku - powiedział nam prok. Radzięta.

Wygrane przez podejrzanych sprawy pokazują, że niekiedy warto walczyć o swoje prawa. Jednak procesowanie się z prokuraturą dla wielu nie jest łatwą decyzją. Zwłaszcza że adwokaci z reguły odradzają skarżenie się na śledczych w obawie, że może to mieć wpływ na zakończenie sprawy.

Warto jednak wiedzieć, że wnosząc skargę nie ryzykujemy finansowo. Płacimy 100 zł, które potem sąd zwraca zarówno w przypadku uwzględnienia roszczeń czy też ich odrzucenia. W razie uwzględnienia skargi, odszkodowanie za przewlekłe śledztwo wypłaca prokuratura okręgowa lub apelacyjna z własnego budżetu.

MAGDALENA STRZEBOŃSKA
mstrzebo@dziennik.krakow.pl

Śledztwa się ślimaczą
W polskich prokuraturach toczą się 734 śledztwa, które trwają dłużej niż dwa lata. Zaniepokoiło to prokuratora krajowego, który do końca listopada poprosił o informacje o przedłużających się postępowaniach. Z Krakowa wysłano dokumentację dotyczącą 15 spraw, nad którymi prokuratorzy głowią się od co najmniej pięciu lat. Wśród nich są śledztwa dotyczące mafii paliwowej, wyłudzeń z Narodowego Funduszu Zdrowia, niegospodarności w Krakowskich Zakładach Mięsnych i Polskim Związku Narciarskim. 

Dziennik Polski, dnia 18 grudnia 2009 roku,
"Składają skargi i wygrywają z prokuraturą", red. Magdalena Strzebońska.

piątek, 13 listopada 2009

Państwo czai się na obywatela

Łatwość, z jaką sądy godzą się na zakładanie podsłuchów, areszty wydobywcze, przewlekłość postępowań prokuratorskich i sądowych - powodują, że nawet człowieka niewinnego czekają lata upokorzeń i szykan - pisze Aleksander Hall, niezależny publicysta.

Rzuca się w oczy drastyczna nierównowaga występująca pomiędzy obywatelem a aparatem państwa wówczas, gdy jakiś segment tego aparatu uznaje obywatela za przeciwnika. Łatwość, z jaką sądy godzą się na zakładanie podsłuchów, nagminne stosowanie przewlekłych aresztów wydobywczych oraz przewlekłość postępowań prokuratorskich i sądowych powodują, że jednostka, na którą przedstawiciele państwa zagięli parol, nawet jeśli jest niewinna, skazana jest najczęściej na lata upokorzeń, szykan i życia w stresie. Najgorsze wszakże jest to, że wielokroć mamy do czynienia z sytuacjami, w których prokuratura i służby specjalne zdają się działać na zamówienie polityczne, na zamówienie jakiejś grupy interesów czy pod presją mediów, skorych do wydawania wyroków.

Przypadek Jeziorny - Rey
W Krakowie Lech Jeziorny, mój przyjaciel z RMP, odznaczony ostatnio przez prezydenta Kaczyńskiego wysokim odznaczeniem państwowym za zasługi dla Polski, od z górą sześciu lat przeżywa gehennę razem z innym opozycjonistą i więźniem z czasów PRL - Pawłem Reyem.

W okresie rządów SLD wraz z kilkunastu innymi osobami zostali oskarżeni o malwersacje na wielką skalę, działanie na szkodę własnych firm i pranie brudnych pieniędzy. W wyniku ich aresztowania do ruiny zostały doprowadzone Krakowskie Zakłady Mięsne. Po trzech latach rozpraw sądowych załamał się akt oskarżenia, a ekspertyza sporządzona przez biegłego na zlecenie prokuratury, mająca być koronnym dowodem w sprawie, została odrzucona przez sąd jako nierzetelna i stronnicza.

W wyodrębnionym do osobnego śledztwa wątku Zakładów Mięsnych zapadł już wyrok sądu apelacyjnego stwierdzający skandaliczną przewlekłość i stronniczość tego postępowania. Jest on miażdżący dla prokuratury. W swym postanowieniu sąd stwierdził: " Przyczyną długiego prowadzenia postępowań przygotowawczych w sprawach gospodarczych jest niewłaściwa praktyka polegająca na przedstawianiu podejrzanym zarzutów, a następnie weryfikowanie przy pomocy biegłych, czy określone zachowania zostały dokonane z naruszeniem przepisów prawa bądź zasad obrotu gospodarczego. Bezspornym jest, że porządek czynności powinien być odwrotny".

Wszystko wskazuje na to, że niebawem w sprawie Jeziornego i Reya zapadnie wyrok uniewinniający. Kto jednak zwróci im straty moralne i materialne, jakich doznali w ciągu ostatnich sześciu lat w wyniku działań prokuratury, urzędu skarbowego i CBŚ? Jak na państwo prawa w Polsce takich spraw zdarza się stanowczo zbyt wiele.

Gazeta Wyborcza, dnia 13 listopada 2009 roku

czwartek, 5 listopada 2009

Prokuratura Okręgowa w Krakowie płaci kasę!

pierwsza kasa z prokuratury :) Zgodnie z postanowieniem Sądu Apelacyjnego w Krakowie i moim wezwaniem do zapłaty, praktycznie przy zachowaniu wskazanego terminu, otrzymuję przekazem pocztowym zasądzoną kwotę 10.000 zł.

Oczywiscie, że te pieniądze nie załatwiają kwestii odszkodowawczych ani zadośćuczynienia za odniesione krzywdy i niesprawiedliwość, ale dają satysfakcję i nadzieję, że w końcu prawda dojdzie do głosu i choć po wielu latach ale można będzie liczyć na sprawiedliwość.

Fakt ten ma kolosalne znaczenie dla wielu ludzi, przedsiębiorców brutalnie potraktowanych przez dotychczas bezkarną mafię urzędniczą.

wtorek, 27 października 2009

Wezwanie do zapłaty

tresc wezwania do zaplaty Po dwóch tygodniach od wydania postanowienia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, skierowałem do Prokuratury Okręgowej w Krakowie wezwanie do zapłaty, okrelając termin, do siedmiu dni i sposób przekazania pieniędzy, przekazem pocztowym, na adres domowy.

Chciałem dać odrobinę satysfakcji choćby listonoszowi, który od sześciu lat przynosił sterty urzędowych pism z Prokuratury, Policji, Urzędów Skarbowych.

Smak spodziewanej satysfakcji psuło poczucie niestosowności, zasądzona kwota obciąża Skarb Państwa, a nie bezpośredniego sprawcę tego stanu rzeczy, prok. Andrzeja Kwaśniewskiego, który doprowadził do tej sytuacji i powinien ponieść konsekwencje, również finansowe, swojej nieporadności i nieuczciwości wobec swojego pracodawcy.

piątek, 23 października 2009

Prokuratorzy z Krakowa pod lupą prokuratora

Prokuratorzy z Krakowa pod lupą prokuratora - wejcieŚledczy będą musieli wytłumaczyć się ze stosowania wielomiesięcznych aresztów wydobywczych.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach sprawdza, czy krakowscy prokuratorzy nie przekroczyli uprawnień. Chodzi o postępowania karne w głośnej sprawie krakowskiego Polmozbytu i Zakładów Mięsnych. W grę wchodzą tak poważne podejrzenia, jak nakłanianie świadków do składania nieprawdziwych zeznań, czy roztoczenie przez śledczych "parasola ochronnego" nad niektórymi osobami przewijającymi się w sprawie.

Sprawa została nam zlecona przez katowicką Prokuraturę Apelacyjną, która z kolei otrzymała z Prokuratury Krajowej polecenie zbadania, czy w postępowaniach w sprawie krakowskiego Polmozbytu i Zakładów Mięsnych doszło do nieprawidłowości. Śledztwo na razie toczy się "w sprawie", przesłuchujemy świadków, nikomu dotąd nie przedstawiono zarzutów - mówi prok. Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

W ciągu sześciu lat prok. Andrzej Kwaśniewski, prowadzący śledztwa w sprawie nadużyć w Polmozbycie i Krakowskich Zakładach Mięsnych - przekroczył kilka szczebli w zawodowej karierze. Z Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta awansował do krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej.
W obu zaatakowanych firmach tymczasem zaszły nieodwracalne zmiany, pierwsza upadła, druga zmieniła właściciela.

To był typowy areszt wydobywczy, w myśl zasady posiedzisz, to zmiękniesz. Niektórzy przed sądem częściowo odwołali wcześniejsze wyjaśnienia, a na pytanie o nieścisłości, odpowiadali: kontrakt z prokuratorem nie mówił o niuansach, to był układ zero jedynkowy: albo przyznanie się do winy w całości, albo nie ma układu. Areszt w naszym kraju nie jest prewencyjny, zabezpieczający interes śledztwa, ale jest elementem represyjnym. Mnie rzeczywistość więzienna nie zaskoczyła, bo byłem internowany w stanie wojennym. Ale ludźmi, którzy po raz pierwszy tam trafili, bardzo łatwo było manipulować. Podawano im nieprawdziwe fakty na temat stwierdzonych nieprawidłowości, żeby zwiększać napięcie i grozę sytuacji - mówi Lech Jeziorny, który w gliwickim śledztwie ma status pokrzywdzonego.

Krakowski Sąd Apelacyjny, który niedawno rozpatrywał skargę na przewlekłość tego śledztwa, tak ocenił działania prokuratury: "Niedopuszczalne jest, aby status osoby podejrzanej był utrzymywany w stosunku do niej przez okres wieloletni". (...) Przyczyną długiego prowadzenia postępowań przygotowawczych w sprawach gospodarczych jest niewłaściwa praktyka polegająca na przedstawieniu podejrzanym zarzutów, a następnie weryfikowania przy pomocy biegłych, czy określone działania zostały dokonane z naruszeniem przepisów prawa, bądź zasad obrotu gospodarczego. Bezspornym jest, że porządek czynności powinien być odwrotny".

Tymczasem w Krakowskich Zakładach Mięsnych i w Polmozbycie zaszły nieodwracalne zmiany: pierwsza spółka upadła, druga zmieniła właściciela. Do upadku KZM przyczyniły się domiary podatkowe, w wysokości blisko 3,5 mln zł. W czerwcu ub. roku Naczelny Sąd Administracyjny (po 5 latach) uznał ich naliczenie za bezpodstawne.

Wojewódzki Sąd Administracyjny przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia Urzędowi Kontroli Skarbowej. Zajmowali się nią ci sami urzędnicy, którzy przed 6 laty naliczyli domiar. Efekt? Niedawno UKS wydał decyzję, podtrzymującą poprzednie stanowisko. Zażalenie w tej sprawie znowu trafiło do Izby Skarbowej.

Dziennik Polski, dnia 23 października 2009 roku,
"Prokuratorzy z Krakowa pod lupą prokuratora", red. Ewa Kopcik.

wtorek, 13 października 2009

Sąd Apelacyjny w Krakowie uwzględnia skargę!

tresc postanowiennia W stosunkowo krótkim czasie od złożenia skargi, Sąd Apelacyjny w Krakowie, na posiedzeniu jawnym, uwzględnia skargę i wydaje postanowienie w którym stwierdza niczym nieuzasadnioną przewlekłość postępowania Prokuratury Okręgowej w prowadzeniu śledztwa, nakazuje podjęcie merytorycznej decyzji w terminie do końca roku, jak też zasądza kwotę 10.000 zł z budżetu prokuratury, na rzecz strony skarżącej.

Polecam uważną lekturę postanowienia Sądu Apelacyjnego w Krakowie a szczególnie obszerne uzasadnienie, które moim zdaniem jest miażdżące dla prokuratury a szczególnie dla prok. Andrzeja Kwaśniewskiego, który rozpoczął to śledztwo w kwietniu 2003 roku.

Do dnia publikacji tego posta Sąd Apelacyjny wydał jednakowe postanowienia dla dwóch skarżących. Warte uwagi i odnotowania są róznice w brzmieniu uzasadnienia, postanowienia wydanego ze skargi Lecha Jeziornego. Ciekawa i pouczajaca lektura. Trzeci czeka na rozprawę wyznaczoną na dzień 19 listopada 2009 roku.

piątek, 2 października 2009

Sprawa dla reportera - "afera mięsna" ciąg dalszy...

Sprawa dla reporteraFragment programu, autorstwa Pani Elżbiety Jaworowicz, jest kontynuacją reportażu nadanego 29-01-09 w TVP1, w programie Sprawa dla reportera.

Program piętnuje naganną praktykę Prokuratury Okręgowej w Krakowie, która prowadzi postępowanie przygotowawcze, w sprawie restrukturyzacji Zakładów Mięsnych w Krakowie, ponad 6 (sześć) lat, całkowicie bez uzasadnienia i bez powodu.

Program pokazuje bezmyślność i bezkarność urzędników państwowych, którzy z tylko sobie znanych powodów najpierw doprowadzają do aresztowania ludzi, upadków przedsiębiorstw, przepadków mienia i dorobku życia, ludzkich dramatów wśród zwalnianych pracowników i ich rodzin, a dopiero później, po wielu latach pytają biegłych i rzeczoznawców, czy aby w trakcie realizacji trudnego procesu restrukturyzacji nie zostały popełnione czyny zabronione w obrocie gospodarczym.

Skandaliczna taka praktyka, będzie trwać tak długo jak długo będzie tolerowana, społecznie i przez prawo, całkowita bezkarność nieudolnych urzędników prokuratury, w tym przypadku Okręgowej w Krakowie.

Program kończy wypowiedź posła Arkadiusza Arama Rybickiego, który zaapelował do Ministra Sprawiedliwości i do Premiera Rządu RP, aby zakończył tą sześcioletnią gehennę niewinnych ludzi.

TVP1, "Sprawa dla reportera", 1 października 2009 roku, godz. 22:30.

czwartek, 3 września 2009

Skarga na przewlekłość postępowania Prokuratury Okręgowej w Krakowie

tresc skargi Po sześciu i pół latach od wszczęcia śledztwa postanowiłem, jako podejrzany w sprawie, złożyć skargę na niczym nieuzasadnioną przewlekłość postępowania Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Treść skargi załączam i polecam uważną lekturę.

Wprawdzie skarga skierowana jest do Prokuratury Okręgowej w Krakowie ale tak naprawdę dotyczy bezmyślności i partactwa człowieka, konkretnie prok. Andrzeja Kwaśniewskiego, który na tej sprawie zrobił, w trzy lata, błyskotliwą karierę, od prokuratora rejonowego w Nowej Hucie do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Ciekawe, że przy tej niezwykłej karierze sekundował mu jego zwierzchnik z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, prok. Wojciech Miłoszewski, ten sam, który wsławił się bezmyślnym oskarżaniem w 2002 roku i później szkalowaniem Romana Kluski, twórcy Optimusa.

Bezkarność urzędników państwowych źródłem zła, źródłem nieuctwa, nonszalancji i wielu nieuczciwych praktyk wśród tych, którzy z urzędu mają pilnować przestrzegania prawa.

Bezkarność urzędników państwowych, prokuratury, sądownictwa i aparatu skarbowego, jest największym zagrożeniem państwa demokratycznego, państwa prawa.

Jednobrzmiące skargi zostały złożone, w niewielkich odstępach czasu, przez wszystkich trzech podejrzanych w sprawie.

sobota, 14 marca 2009

Gorzka satysfakcja Janusza Lewandowskiego

Po 12 latach sąd wydał prawomocny wyrok uniewinniający b. ministra prywatyzacji. Sędzia stwierdził, że była to porażka organów ścigania. Powiedziałbym mocniej - proces był skandalem, festiwalem niekompetencji prokuratorów.

Nasze państwo jest często bezradne wobec rzeczywistych przestępców. Ale od czasu do czasu jakiś prokurator budzi się z drzemki, wychyla głowę znad sterty papierów i wskazuje palcem na potencjalną ofiarę, którą obiecuje zaprowadzić za kratki, gdyż takie jest zapotrzebowanie społeczne. "Społeczeństwo", a konkretnie niektóre media i politycy żądali ukarania tych, którzy sprzedawali "narodowe dobra". "Lewandowski wielokrotnie złamał prawo" - krzyczał z trybuny sejmowej Bogdan Pęk. "Sprzedaż po zaniżonej cenie" - ogłaszał "Ekspres Wieczorny" związany z ówczesną partią braci Kaczyńskich, Porozumieniem Centrum. Niejaki Janusz Szewczak, podający się za eksperta rozmaitych populistycznych partii, nazywał Lewandowskiego "polskim Alem Capone".

Ci obrońcy "polskich dóbr" nawet się nie zająknęli, gdy z powodu zaniechania prywatyzacji upadały firmy, a wraz z nimi szły w błoto miliardy złotych, które państwo w nie wpompowało. Prokuratorzy wiedzieli, że jest zapotrzebowanie na ściganie prywatyzacji. O przygotowaniach do procesu ministra opowiadał dziennikarzom Zbigniew Wassermann - wówczas rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Tak zaczął karierę polityczną.

Gazeta Wyborcza, z dnia 14 marca 2009 roku.
"Gorzka satysfakcja Janusza Lewandowskiego", red. Witold Gadomska

niedziela, 8 marca 2009

Krótka historia fałszywego oskarżenia

Trzeciego lutego Sąd Apelacyjny w Gdańsku wydał prawomocny wyrok w sprawie byłych prezesów Stoczni Gdańskiej - Bogumiła Banacha i Elżbiety Dudziuk.

Oboje zostali oczyszczeni z zarzutów narażenia przedsiębiorstwa na stratę 205 mln zł. Decyzja sądu jest ostateczna, lecz satysfakcja uniewinnionych prezesów gorzka.

O wyroku uniewinniającym opinia publiczna dowiedziała się z krótkich notatek zamieszczonych gdzieś na tylnych stronach kilku gazet. Gdy przed kilku laty media - praktycznie bez wyjątku - przesądzały o winie, teksty w gazetach były znacznie większe i lepiej wyeksponowane. Przez ponad pięć lat Banach i Dudziuk żyli w cieniu oskarżenia, najpierw rzucanego przez gazety i działaczy związkowych, potem przez prokuratora. Stracili realne możliwości wykonywania zawodu. Elżbieta Dudziuk, z wykształcenia projektant okrętowy i finansista, jest dziś na wcześniejszej emeryturze.

Wciąż nie jest zakończony proces - zapewne najważniejszy - Janusza Szlanty, byłego prezesa i współwłaściciela Grupy Stoczni Gdynia.

Gazeta Wyborcza, z dnia 8 marca 2009 roku.
"Krótka historia fałszywego oskarżenia", red. Witold Gadomski

piątek, 6 marca 2009

Podejrzani na sankach

Czy to prawda, że w Polsce powszechnie stosowany jest system bezzasadnego, przewlekłego aresztowania podejrzanych? Takie pytanie postawił naszemu rządowi Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Sprawa bez precedensu, bo jeszcze nigdy trybunał nie kierował do żadnego kraju pytania dotyczącego całego zagadnienia.

Sądowe pomyłki coraz więcej kosztują podatników. W 2006 r. do sądów wpłynęło 577 wniosków o przyznanie rekompensat za niesłuszne skazanie, tymczasowe aresztowanie lub zatrzymanie. W 294 wypadkach zasądzono odszkodowania na ponad 5 mln zł, czyli średnio po 18 330 zł.

Lech Jeziorny siedział najpierw w 11–osobowej celi na „Monte”, potem kolejno w podgórskim areszcie, w Tarnowie i z powrotem w Krakowie – na Montelupich – z 12 innymi osadzonymi.

Dzieliłem celę z podejrzanymi o morderstwo i o gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Jako podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, dwa razy stawałem w Tarnowie na komisji razem z innymi „niebezpiecznymi”, która badała, czy ktoś nie czyha na nasze życie lub nie planuje nas odbić – opowiada. Mimo że gotowość poręczenia za Jeziornego deklarowało wielu szanowanych krakowian, sąd konsekwentnie odrzucał kolejne zażalenia na tymczasowy areszt.

Pierwsza decyzja o areszcie zapadła wkrótce po tym, jak przedstawiono mi zarzuty. Sędzia nie miał nawet czasu na zaznajomienie się z aktami. Obrońcy jeszcze nie miałem. Próbowałem więc sam tłumaczyć, że nie jestem aferzystą, tylko przedsiębiorcą, że moja firma mnie potrzebuje i że moment jest krytyczny, bo znaleźliśmy inwestora, który jest gotów wyłożyć pieniądze na uratowanie zakładu. Mówiłem jakieś 15 minut, ale nikt nie był zainteresowany moimi słowami. Po 20 minutach zapadła decyzja – dostałem od razu trzy miesiące aresztu. A potem kolejne 3 miesiące i jeszcze kolejne 3. Opuściłem kraty dopiero po 8,5 miesiącach. W tym czasie ani raz nie byłem już przesłuchiwany. Po wyjściu z więzienia nic się nie zmieniło, a dostęp do akt uzyskałem dopiero po zakończeniu śledztwa, czyli po blisko 2 latach od dnia zatrzymania – opowiada Jeziorny.

Dziennik Polski, z dnia 6 marca 2009 roku, Magazyn Piątek, str D4-5.
"Podejrzani na sankach". red. Elżbieta Borek, Ewa Kopcik

piątek, 27 lutego 2009

Diagnostyka zbrodni

To miała być gigantyczna afera korupcyjna. Z komunikatów prokuratury wynikało, że krakowska spółka Diagnostyka i dyrektorzy publicznych szpitali tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą, która w całym kraju ustawiała przetargi w służbie zdrowia. Budżet państwa miał na tym tracić miliony.
Minęło prawie 1,5 roku od pierwszych aresztowań: skala zarzutów zmalała, aktu oskarżenia wciąż nie ma, biegły dotąd nie wyliczył strat. Żaden z zakwestionowanych przez śledczych przetargów nie został unieważniony. Krakowska „Diagnostyka”, która miała kierować zorganizowaną grupą przestępczą, podpisuje nowe umowy i utrwala pozycję lidera na rynku badań laboratoryjnych.

Para znanych łódzkich lekarzy – Iwona i Włodzimierz Stelmachowie – twierdzi wprost, że aresztowano ich tylko po to, by przed wyborami w 2007 r. dostarczyli władzy haków. – W czasie negocjacji przed formalnym przesłuchaniem w prokuraturze usłyszałem, że w ogóle nie będzie żadnej sprawy, jeśli powiem coś na polityków – mówi Włodzimierz Stelmach.

Dziennik Polski, z dnia 27 lutego 2009 roku, Magazyn Piątek, str D4-5.
Diagnostyka zbrodni, red. Elżbieta Borek, Ewa Kopcik.

czwartek, 29 stycznia 2009

Sprawa dla reportera - "Niegospodarność w Polmozbycie"

wejdź - Sprawa dla reportera Program red. Elżbiety Jaworowicz o skandalicznych nieprawidłowościach w krakowskiej Prokuraturze, (prok. A. Kwaśniewski), korupcyjnych wątkach w Urzędzie Skarbowym, (nacz. J. Jakielarz) i aresztach wydobywczych a wszystko po to, żeby ktoś mógł przejąc (ukraść) cudzą własność.

Bezkarność urzędników prokuratury, policji i urzędów skarbowych przyczyną powszechnie panującego bezprawia i niesprawiedliwości w Polsce. Zwykły obywatel nie ma się gdzie odwołać, ponieważ jego skargę rozpatrują urzędnicy na których się skarży.

Program "Sprawa dla reportera" uznawany jest za trzecią najbardziej rozpoznawaną markę TVP oraz trzeci spośród dziesięciu ulubionych programów Polaków. Niezmiennie cieszy się wielkim zaufaniem widzów. Każdorazowo ogląda go około 4 mln. osób.

TVP1, "Sprawa dla reportera", 29 stycznia 2009 roku, godz. 21:55.

Nie sztuka oskarżyć

wejdź - Nie sztuka oskarżyć Afera w Polmozbycie i w Krakowskich Zakładach Mięsnych wybuchła w 2003 r. Jednak spektakularne sukcesy prokuratorów skończyły się na... przedstawieniu zarzutów.

Kiedy podejrzani siedzieli w areszcie, przewodniczącym rady nadzorczej Polmozbytu został Jerzy Jakielarz, naczelnik Urzędu Skarbowego Kraków-Śródmieście, który równocześnie nadzorował kontrolę skarbową w tej spółce.

Według prof. Stanisława Sołtysińskiego, to wydarzenie bez precedensu - pisze w tym artykule red. Ewa Kopcik. Jerzy Jakielarz nie dostrzega w tym żadnej kolizji interesów. Z kasy Polmozbytu pobierał pieniądze za udział w pracach rady nadzorczej. Zapewnia, że zgodę wyraził na prośbę przedstawiciela Ministerstwa Skarbu, które miało wtedy 15% akcji Polmozbytu. Sęk w tym, że w ubiegłym roku krakowski sąd gospodarczy stwierdził, że Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie, które go wybrało do rady, było bezprawne. Sąd unieważnił też podjęte wówczas uchwały.

Dziennik Polski, z dnia 29 stycznia 2009 roku, str A6.

Gra o duże pieniądze

wejdź - Gra o duże pieniądze Choć od wybuchu krakowskiej afery gospodarczej minęło już sześć lat, droga do wyroku wciąż jeszcze daleka.

To skandal! - uważa prof. Stanisław Sołtysiński. Spektakularny sukces prokuratury przed sześciu laty w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych zakończył się na samym przedstawieniu zarzutów. Wątek Polmozbytu od trzech lat bada sąd. Tymczasem w spółkach zaszły nieodwracalne zmiany: jedna upadła, druga zmieniła właściciela - pisze w tym artykule red. Ewa Kopcik w czwartkowym wydaniu Dziennika Polskiego z dnia 29 stycznia 2009 roku. Od 6 lat na walne zgromadzenia spółki nie są dopuszczani akcjonariusze.

Gra toczy się o wielkie pieniądze, bo chociaż sytuacja finansowa krakowskiego Polmozbytu nie jest imponująca, to wciąż należy do niego ponad sześciohektarowa działka przy alei Pokoju, warta około 100 mln zł. O kulisach tej bulwersującej sprawy pisaliśmy już w "Dzienniku Polskim" ("Brudne czyny", 21 listopada ub.r.). Dzisiaj poświęcony jej zostanie program "Sprawa dla reportera", o godz. 21.55 w TVP1.

Dziennik Polski, dnia 29 stycznia 2009 roku.