czwartek, 31 grudnia 2009

Kto odpowie za 6 lat śledztwa w sprawie afery Krakmeatu.

Do dziś do północy Prokuratura Okręgowa w Krakowie ma zakończyć - trwające od ponad 6 lat - śledztwo przeciwko byłym szefom Krakowskich Zakładów Mięsnych Krakmeat.

Prokurator może sporządzić akt oskarżenia, bądź umorzyć postępowanie. Na decyzję trzeba jednak jeszcze poczekać - powiedziała nam wczoraj Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.

O dacie zakończenia śledztwa zdecydował we wrześniu krakowski sąd, do którego poskarżyli się dwaj podejrzani w sprawie Krakmeatu". Obaj za to, że prokuratura wydłużała postępowanie, dostali po 10 tys. odszkodowania. Wówczas też usłyszeli, że powodem tej przewlekłości był fakt, iż prokurator najpierw przedstawił im zarzuty, a potem dopiero weryfikował materiały, na podstawie których wszczęto śledztwo.
Sąd zobowiązał prokuraturę, by do końca grudnia zakończyła sprawę. "Dziennik Polski" dowiedział się nieoficjalnie, że śledztwo zostanie umorzone.

Aresztowanie przed ponad sześciu laty władz KZM Krakmeat wstrząsnęło Krakowem i odbiło się echem w całej Polsce. Doszło doń niedługo po przenosinach firmy z Grzegórzek (gdzie stanęła Galeria Kazimierz) na Rybitwy. W hucznym otwarciu nowoczesnego zakładu uczestniczyli m.in. wojewoda i prezydent miasta.
Zarzut działania w "zorganizowanej grupie przestępczej", która miała przejmować za bezcen firmy z udziałem Skarbu Państwa, usłyszał m.in. Lech Jeziorny, szef Rady Nadzorczej KZM, były działacz demokratycznej opozycji, związany z duszpasterstwem dominikanów, który w wolnej Polsce zajął się biznesem. Jego żona Anna to również znana w kraju postać. Założyła m.in. pierwszą niepubliczną szkołę po II wojnie.
Do aresztu trafił wraz z Lechem Jeziornym Paweł Rey, rzutki przedsiębiorca i filantrop o arystokratycznych korzeniach, a także Czesław B., naukowiec z AGH i menedżer. Kierowali oni Towarzystwem Inwestycyjnym SAFRI, kontrolującym KZM. Ich nazwiska wypłynęły podczas prowadzonego przez Centralne Biuro Śledcze postępowania w sprawie krakowskiego Polmozbytu.

Akt oskarżenia dotyczący Polmozbytu wpłynął do sądu latem 2005 roku, natomiast śledztwo w sprawie KZM nie zakończyło się do dziś. - Śledztwo jest zawieszone od roku. Zaszła konieczność sporządzenia opinii finansowo-księgowej. Trwa też kontrola skarbowa pod nadzorem Ministerstwa Finansów - tłumaczyła Bogusława Marcinkowska w czerwcu 2006 roku. Półtora roku później powtórzyła... to samo.

Podejrzani obwiniają urząd skarbowy (po którego kontroli wszczęto śledztwo) i prokuraturę o zniszczenie KZM, firmy o ponadstuletniej tradycji. Ich zdaniem, prokuratura nie rozumie mechanizmów gospodarczych, a przede wszystkim zasad tzw. wykupu menedżerskiego, który miał służyć naprawie firm. Prokuratura aresztowała władze KZM w krytycznym momencie finalizacji rozmów z inwestorem, który chciał uratować Krakmeat i pracę 300 osób. Rozmowy zostały zerwane. Jednocześnie Urząd Kontroli Skarbowej obciążył grupę kapitałową KZM podatkami na blisko 4,2 mln zł (po odwołaniu - na 3,45 mln), zaś za sprawą urzędnika Ministerstwa Rolnictwa zakłady straciły 6 mln zł dotacji z programu SAPARD.
Podejrzani dodają, że aresztowanie, a potem trwające latami śledztwo, zniszczyło życie im i ich bliskim. Lech Jeziorny spędził w areszcie 9 miesięcy, a od wyjścia żyje jako "wiecznie podejrzany", w zawieszeniu. Zajął się doradztwem gospodarczym, przez ponad cztery lata, decyzją prokuratury, nie wolno mu było zasiadać we władzach spółek, czyli pracować w zawodzie, z którego się dotąd utrzymywał. Prokuratura zakazała mu też opuszczania kraju i zajęła rodzinny majątek.

Od sześciu lat ćwiczymy cnotę pokory i cierpliwości. Z poczuciem, że ktoś zmarnował ten zakład i dorobek wielu ludzi - mówi Anna Jeziorna. Dodaje, że opinia biegłego jest jednoznaczna: tym "kimś" nie był na pewno jej mąż, ani nikt z "wiecznie podejrzanych". Kto zatem? - Tym właśnie powinny zająć się odpowiednie służby. My wiemy tylko, że wszystko, co nas spotkało, nie było dziełem przypadku - ucina.

W procesie Polmozbytu oskarżeni sformułowali tezę, że celem działań aparatu skarbowego i prokuratury było "przejęcie kontroli nad firmą przez inwestora związanego z urzędnikami". Chodziło nie tyle o sam Polmozbyt, co grunty warte nawet 100 mln zł. Afera KZM ma być jedynie odpryskiem tej sprawy.

A co dzieje się na terenie KZM? - Niestety, podjęta przez nas próba wynajęcia hal, nawet na magazyny, nie powiodła się i zarzuciliśmy temat - wyjaśnia Anna Salamońska-Bogucka z Krakowskiej Grupy Inwestycyjnej SA. Przejmując KZM ponad trzy lata temu, firma zapowiadała reaktywację Krakmeatu.

ZBIGNIEW BARTUŚ, MAGDALENA STRZEBOŃSKA

Dziennik Polski, dnia 31 grudnia 2009 roku,
"Kto odpowie za 6 lat śledztwa w sprawie afery Krakmeatu", red. Magdalena Strzebońska, Zbigniew Bartuś.

piątek, 18 grudnia 2009

Składają skargi i wygrywają z prokuraturą

Lech Jeziorny i Paweł Rey - od siedmiu lat podejrzani w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych - poskarżyli się na zbyt długie śledztwo i wygrali.


Sąd przyznał im po 10 tys. zł odszkodowania, a dodatkowo nakazał prokuratorom, by uporali się z ich sprawą do końca roku. Bohaterowie tzw. krakowskiej afery mięsnej są nielicznymi, którzy postanowili skorzystać ze swoich praw.

Ustawa, która wprowadziła możliwość wypłaty odszkodowań za przewlekłe postępowania, weszła w życie w maju. Wcześniej było możliwe tylko skarżenie się na zbyt długi proces sądowy. Jeżeli skarga była zasadna, sąd mógł przyznać odszkodowanie do 10 tys. zł. Najczęściej jednak wypłacano kwoty minimalne - 100 albo 200 zł. Po zmianie przepisów wzrosła też do 20 tys. zł suma odszkodowania.

Jednak chętnych do procesowania się z sądem i prokuraturą nie jest wielu. Od maja - na śledztwa prowadzone w Krakowskiej Prokuraturze Okręgowej i podległych jej rejonowych - poskarżyły się raptem 24 osoby. W jednej ze skarg mieszkaniec Wadowic, któremu tamtejsza prokuratura zarzuciła udaremnienie egzekucji komorniczej - domagał się 10 tys. zł odszkodowania, choć sprawa toczyła się rok. Mieszkaniec Krakowa, któremu postawiono zarzut znieważenia policjanta, poskarżył się na trwające 1,5 roku postępowanie. W skardze prosił o 20 tys. zł rekompensaty.

Niemal wszystkie skargi, które wpłynęły do sądów, zostały już rozpoznane. Te, które dotyczyły pracy prokuratorów rejonowych, w większości uznano za niezasadne. Inaczej wygląda ocena pracy śledczych z prokuratur okręgowych. Na pięć prowadzonych przez nich śledztw poskarżyło się 7 osób i tylko jednej nie przyznano odszkodowania.

Jak powiedział "Dziennikowi Polskiemu" prok. Józef Radzięta, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, sąd wytknął prokuratorom, że robią długie przerwy między czynnościami procesowymi, że zawieszają sprawy ze względu na opinie biegłych, a potem nie kontrolują wykonanej przez nich pracy albo że zbyt późno podejmują zawieszone śledztwa.

Uwagi sądu dotyczyły też zwlekania z informowaniem podejrzanych o możliwości zapoznania się z opiniami biegłych. Efekt jest taki, że trzem mieszkańcom Katowic podejrzanym w sprawie korupcyjnej sąd przyznał po 2 tysiące złotych.

Z kolei po 10 tys. zł dostali Lech Jeziorny oraz Paweł Rey, którzy na dokończenie śledztwa w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych, czekają od niemal siedmiu lat. Sąd zarzucił prokuratorowi, że w ich sprawie najpierw przedstawił zarzuty, a potem dopiero weryfikował materiały, na podstawie których wszczęto śledztwo. Na długo trwające postępowanie poskarżył się też Czesław B. podejrzany w jednym z wątków krakowskiego Polmozbytu. Otrzymał 10 tys. zł.

- W sprawach Krakowskich Zakładów Mięsnych oraz Polmozbytu sąd określił czas, w którym mają zostać wydane ostateczne decyzje. Ten termin to koniec tego roku - powiedział nam prok. Radzięta.

Wygrane przez podejrzanych sprawy pokazują, że niekiedy warto walczyć o swoje prawa. Jednak procesowanie się z prokuraturą dla wielu nie jest łatwą decyzją. Zwłaszcza że adwokaci z reguły odradzają skarżenie się na śledczych w obawie, że może to mieć wpływ na zakończenie sprawy.

Warto jednak wiedzieć, że wnosząc skargę nie ryzykujemy finansowo. Płacimy 100 zł, które potem sąd zwraca zarówno w przypadku uwzględnienia roszczeń czy też ich odrzucenia. W razie uwzględnienia skargi, odszkodowanie za przewlekłe śledztwo wypłaca prokuratura okręgowa lub apelacyjna z własnego budżetu.

MAGDALENA STRZEBOŃSKA
mstrzebo@dziennik.krakow.pl

Śledztwa się ślimaczą
W polskich prokuraturach toczą się 734 śledztwa, które trwają dłużej niż dwa lata. Zaniepokoiło to prokuratora krajowego, który do końca listopada poprosił o informacje o przedłużających się postępowaniach. Z Krakowa wysłano dokumentację dotyczącą 15 spraw, nad którymi prokuratorzy głowią się od co najmniej pięciu lat. Wśród nich są śledztwa dotyczące mafii paliwowej, wyłudzeń z Narodowego Funduszu Zdrowia, niegospodarności w Krakowskich Zakładach Mięsnych i Polskim Związku Narciarskim. 

Dziennik Polski, dnia 18 grudnia 2009 roku,
"Składają skargi i wygrywają z prokuraturą", red. Magdalena Strzebońska.